Ciekawostki

Skarby kaszubskiej nordy (odc. 8) - "Slédny lëdowi szkùtnik na Kaszëbach"

"Skarby Kaszubskiej Nordy" to cykl 10 filmów poświęconych kaszubskiej spuściźnie Nordy (kaszubskie określenie "Północy", równocześnie jeden z 5 regionów Kaszub, obejmujący powiaty pucki, wejherowski i lęborski). Inspiracją dla cyklu filmów ma być album „Ginące rzemiosło na Kaszubach”, który został wydany w 2016 roku przez Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie. Autorzy wydawnictwa postawili sobie za cel odnalezienie na Kaszubach ludzi uprawiających zanikające dziś zawody i rzemiosła oraz dopilnowanie, aby pozostał po nich trwały ślad. Podobnie, jak było to pokazane w publikacji, także filmy o skarbach kaszubskiej Nordy mają prezentować artystów oraz - nierzadko - ostatnich przedstawicieli unikatowych zawodów w ich naturalnym otoczeniu, oddanych swojemu rzemiosłu i sztuce.

Projekt został zrealizowany dzięki dotacji Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Cudze chwalimy, bo swego jeszcze nie mamy …..

Nadmorskie Muzeum na Wolnym Powietrzu w portowym mieście Windawa (Ventspils) w Łotwie należy do najciekawszych tego typu placówek nad Bałtykiem. Od niedawna posiada jedną z największych muzealnych, drewnianych wiat mieszczących zabytkowe jednostki pływające – zarówno niewielkie łódki, jak i duże rybackie kutry oraz holowniki i promy. Nowa wiata zastąpiła pojedyncze, niewielkie konstrukcje rozmieszczone dawniej na dużej powierzchni muzeum. Wszystkie jednostki przeszły niedawno gruntowną konserwację, tak że wyglądają jakby dopiero co wyszły z warsztatu szkutniczego. Pozbawiło to je patynowego uroku użytkowanego na wodzie sprzętu, choć pozwala na uniknięcie corocznych kosztownych zabiegów zabezpieczających. Można i tak. Zazdrość wzbudza budująca się oryginalna architektonicznie bryła budynku muzealnego, który sprawi, że przestanie to już być tylko muzeum na wolnym powietrzu.

Aż się prosi, aby takie muzeum na wolnym powietrzu, powstało w naszej nadmorskiej miejscowości. O ile mi wiadomo, byłoby pierwszym takim obiektem muzealnym w Polsce 🙂

Trzymamy kciuki za realizację tego przedsięwzięcia nad naszym Bałtykiem

Antoni Abraham

Żarliwy obrońca polskości Pomorza, delegat na konferencję pokojową w Paryżu, Król Kaszubów.

Nie można mówić o niepodległości Kaszubów i przyłączeniu Kaszub do Polski bez postaci Antoniego Abrahama.

Urodził się 19.12.1869 roku w Zdradzie (niedaleko Pucka) w biednej rodzinie bezrolnego komornika Jana Abrahama i jego żony Franciszki z domu Czap. Uczęszczał do szkoły pruskiej w Mechowie i Leśniewie. Od dziecka rodzice, a także nauczyciel ksiądz Teofil Bączkowski (proboszcz parafii w Mechowie) zaszczepiali w nim świadomość narodowo-religijną. Regularnie brał udział w pielgrzymkach na Kalwarie Wejherowską. Kiedy miał 16 lat, zmarł jego ojciec. Antoni zaczął wtedy wędrować po Kaszubach i szukać dorywczych prac u gospodarzy w rejonie nadmorskim. Pracował w wejherowskiej cementowni, w leśnictwie w Bolszewie i Gręzłowie, trudnił się furmaństwem. Więcej

Welewetka. Jak znikają Kaszuby

"Chciałam być Polką, czystą Polką i tylko Polką, ale z tą moją polskością wiecznie było coś nie tak. Wstydziłam się kaszubskiego akcentu i chłopskiego pochodzenia. Wstydziłam się, że moja rodzina nie kultywuje prawdziwych polskich tradycji.

🖤💛Kompleks kaszubski nie jest niczym nowym. Dojrzewał w nas, Kaszubach, latami, żeby nie powiedzieć wiekami. Winę można rozłożyć na wszystkich. I na Niemców, i na Polaków, i na Kaszubów. Czasem myślę, że najbardziej na nas, Kaszubów. „Nas”. Mówię tak od niedawna, może od roku.🤍❤️"

Stasia Budzisz, reporterka specjalizująca się w krajach byłego bloku radzieckiego, w swojej najnowszej książce „Welewetce” kieruje własne bezkompromisowe spojrzenie na Kaszuby i swoją krainę dzieciństwa. Z zachowanych zdjęć, rodzinnych wspomnień i legend oraz rozmów ze świadkami burzliwych dziejów regionu buduje intrygujące połączenie reportażu historycznego i rodzinnej sagi.

Welewetka to opowieść o losie kaszubskiej mniejszości, cały czas będącej w rozdarciu, traktowanej podejrzliwie, wciąż poszukującej własnej tożsamości.

Takiej książki o Kaszubach jeszcze nie było!

Szprotynki

20 października 1936 r. spółka „Wędzarnie Pomorskie” z siedzibą w Jastarni zarejestrowała w Urzędzie Patentowym swój nowy produkt o nazwie „Szprotynki”.

Jak donosiła prasa były to szprotki w czystej oliwie francuskiej, w smaku nieustępujące najlepszym sardynkom. Produkt z Jastarni uchodził za bogaty w witaminy, był rekomendowany ludziom nerwowym, rekonwalescentom, dzieciom i starszym.

Należący do J. Kircha i K. Żebrowskiego zakład „Wędzarnie Pomorskie” był przed 1939 r. największym przedsiębiorstwem rybnym na Wybrzeżu. Wędzarnie dysponowały 40 piecami o zdolności produkcyjnej 30 ton na dobę. W sezonie zatrudniały kilkaset osób. Zakład posiadał dział konserw rybnych, własną elektrownię oraz tabor ciężarówek, dzięki którym produkty z Jastarni trafiały do wszystkich województw ówczesnej Polski, w tym na dalekie Kresy Wschodnie.

Zabudowania wędzarni spłonęły 21 marca 1964 r.